Wiele razy przemyśliwałam kwestię dotyczącą sposobu żywienia… Która
dieta jest lepsza? Może wegetariańska, albo nawet wegańska, może nasza
zwyczajna tradycyjna z mięsem, ziemniakami i chlebem, a może, idąc na całość…
czysto i wiernie, dieta witariańska będzie najlepsza dla naszego ludzkiego
organizmu?
Jaka jest geneza ewolucji naszego przewodu pokarmowego i sposobu
żywienia? Ano taka, że to co znalazł lub upolował człowiek pierwotny, to jego…
i do brzucha… no… czasem doniósł część tego dzieciom, które spłodził, ale skąd
wiedział czy to on je spłodził? Tego pewnie nie wiedział kompletnie. Tak było
i już! Upolowane – zjedzone, zerwane z drzewa, krzaka – też zjedzone, nikt nie
uprawiał ziemi, w dzisiejszym tego słowa znaczeniu. Jak coś wyrosło i dało się
zjeść, to się zjadało. Jak przyszła zima i jedynym pokarmem był upolowany,
równie głodny zwierz, czy to sarna czy dzik, nie miało większego znaczenia,
ważne, że nadawało się do zjedzenia. Jak przyszło lato, to chętnie zjadanym
dodatkiem były dojrzałe owoce leśne, jagody, maliny, jaja z gniazd, ryby i
zające, pod warunkiem, że dały się nadziać na ostry kij… A warzywa?... jakie
warzywa? Kto wtedy jadł marchewkę duszoną z masełkiem i zielonym groszkiem albo
kapustę kiszoną z oliwą i utartym jabłuszkiem? Jadło się, co było pod ręką,
albo co dało się upolować. Nikt nie ganiał po lesie godzinami, bo i po co? Jak
się zgłodnieje, to coś się złapie… albo nazbiera…
Więc dochodząc do sedna kwestii żywieniowych, nigdzie nie jest napisane,
czy nawet udowodnione, że MUSIMY zjadać nie wiadomo ile zbóż, kilogramy warzyw
codziennie i co tam jeszcze… Nikt nie udowodnił, że jak będziemy przez tydzień
czy miesiąc żywić się samym mięsem i jajami, to zabije nas ketoza, czy
ketokwasica! Bo przede wszystkim... nasz układ buforujący do tego nie dopuści, a poza tym, nie ma takich badań na większą skalę - to raz, albo są tylko
nikt nie chce ujawnić wyników - to dwa, a trzy - upadłby przemysł rolny, spożywczy, farmaceutyczny
i jaki tam jeszcze, bo nikt nie chce Wam powiedzieć, że jedzenie mięsa…
tłustego mięsa i jaj w nieprzetworzonej postaci, jest po prostu zdrowe,
odżywcze i wiele więcej nie potrzeba, aby to zdrowie utrzymać… albo prawie nic...

Tak więc moi drodzy, reasumując…
Nasz przewód pokarmowy zawiera tylko JEDEN żołądek, w dodatku
produkujący kwasy żołądkowe, które zabijają większość bakterii z pożywienia.
Nie ma mowy, aby zamieszkały w nim zwierzaki, które będą nam przyjazne, bo
Helicobacter do nich nie należy. Nie ma mowy, abyśmy poradzili sobie z
ogromnymi ilościami błonnika, skrobi czy innych substancji niestrawnych lub przynajmniej ciężkostrawnych zawartych
w roślinnym pokarmie. Doskonałym przykładem jest fasola i inne strączki, które
zawierają m. in. oligosacharydy, czyli bardzo złożone cukry, których nie dość, że nie
jesteśmy w stanie rozłożyć, przetworzyć i wykorzystać, choćbyśmy nie wiem ile czasu je moczyli przed ugotowaniem, to jeszcze, zanim
opuszczą nasz przewód pokarmowy, zdążą sfermentować, wytworzyć metan, dwutlenek
węgla i inne gazy w dużych ilościach, co zawsze kończy się… sami wiecie czym…
Tak więc moi drodzy, reasumując po raz drugi…
Jedząc produkty mięsne, odzwierzęce i tym podobne, przestają nam
doskwierać wzdęcia, kruczenia i takie tam, wchłanialność i wykorzystanie
składników odżywczych są niezwykle wydajne, nie potrzebujemy zjadać tony
jedzenia codziennie, bo gęstość odżywcza mięs, podrobów i jaj jest
nieporównywalna z płatkami owsianymi, a wypróżnienia idą jak… po maśle… Nadmiar
skrobi czy błonnika zawartego w pełnych zbożach fermentuje i ściera kosmki
jelitowe, jak papier ścierny, a tłuszcz, szczególnie zwierzęcy, którego nie
zdążymy strawić, przechodzi „ślizgiem” przez nasze jelita, głaszcząc, tworząc
naturalną osłonę przed niekorzystnymi endoczynnikami i łagodząc wszelkie stany
zapalne, których nabawiliśmy się przez lata starając się „zdrowo” odżywiać.
Tak więc moi drodzy, reasumując po raz trzeci…
Idę coś zjeść, bo pora kolacji już daaawno minęła. Hmm… W takim razie
dzisiaj będzie to, co tygrysice lubią najbardziej… Mmm… już wiecie co?
Pani Aniu, a jak to jest z tym łojem? Gdzieś natknęłam się na krótkie zdanie, że najlepsze frytki, to na łoju wołowym. A nawet, że kremy i inne mazidła. Coś Pani o tym wie?
OdpowiedzUsuńA pewnie, że to najprawdziwsza prawda :) Nie wolno smażyć czegokolwiek na współczesnych rafinowanych olejach, tylko właśnie, tak jak to czyniły nasze babcie-prababcie... Smaży się na smalcu, czy to wołowym, czy wieprzowym, czy gęsim, mniejsza o to, byle na tłuszczu zwierzęcym, który ma o wiele wyższą temperaturę spalania, czyli nie pali się tak szybko i nie ulega takim szkodliwym przemianom, jak tłuszcze roślinne. A i smak frytek, placków ziemniaczanych, czy tradycyjnych schabowych nieporównywalny... To samo dotyczy smarowideł-mazideł... Bliższa ciału krowa lub świnia niż rzepak lub inne rafinowane tłuszcze...
Usuń